Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Spod skrzydełek Biedroneczki
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Biedroneczka
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z działu filozofii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:22, 01 Wrz 2009    Temat postu: Spod skrzydełek Biedroneczki

Długo się wahałam czy wstawić tu swoją tffurczość, ale raz się żyje. Będą tu raz wiersze, raz wierszyki, raz jednostrzały czyli jednoodcinkowe opowiadania, może jakaś dłuższa tffurczość... się zobaczy Wink

Na dobry początek wiersz pisany z myślą o jednej osobie, a w końcu zadedykowany dwóm wspaniałym młodych chłopcom z mojego otoczenia:
Dla D..ida i P....ka

***

Wiem, życie dało ci się we znaki
Rzucając cię na głęboką wodę
Wiem, że się zmieniłeś
Że nie nie jesteś taki jak kiedyś
Ale pamiętaj że jesteś od nas bogatszy
O te kilka gorzkich łez


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rilla
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 1673
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Złoty Brzeg
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:31, 01 Wrz 2009    Temat postu:

Bardzo się cieszę, że mamy Ciebie ponownie w aniowych twórcach, Biedroneczko kochana! :*

Wierszyk, oczywiście, bardzo mi się spodobał, jego zakończenie jest idealne. Prosimy o więcej Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rilla dnia Wto 20:32, 01 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gilbert
Uczeń Szkółki Niedzielnej
Uczeń Szkółki Niedzielnej


Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:07, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Bardzo lubię poezję. Szczególnie zaś tę niewymuszoną, płynącą z głębi serca. Tobie udało się spełnić moje oczekiwania.

Przyłączam się do prośby Rilli.

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patt
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:51, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Biedroneczko! Very Happy W prostocie piękno. Więcej wierszy w tym stylu proszę. Taką lirykę lubię i rozumiem. Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Heaven.
Przyjaciel Ani
Przyjaciel Ani


Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gąbin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:05, 05 Wrz 2009    Temat postu:

Ten wierszyk jest świetny, wzruszający, z pięknym zakończeniem Wink Pisz dalej, Biedroneczko Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ametyst
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 11 Lut 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:05, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Wiersz piękny, zakończenie dość zaskakujące. Lubię utwory poetyckie które wiele mówią, a jednocześnie są napisane prostym i zrozumiałym językiem. Taki właśnie jest twój wiersz. Pisz dalej, bo masz talent.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ametyst dnia Nie 17:06, 06 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Biedroneczka
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z działu filozofii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:24, 27 Lis 2009    Temat postu:

Dziękuję, nie spodziewałam się takiego miłego przyjęcia.
Piszę zwykle co mi w duszy gra i nie poprawiam swoich wierszy.

Dzisiaj napisałam coś takiego przy tej piosence -> do posłuchania TUTAJ
Mam małą rocznicę Wink


Danse sentiments non tenues

Obejmij mnie znów
Tak jak wtedy w tańcu
Zapomnij, że płakałam
Że to ja Cię poprosiłam
O tę chwilkę zapomnienia
Chcę żeby wiatr znów poniósł nas
Do gwiazd…

Tańczę z Tobą wciąż
Na przekór łzom
Nie myśląc o następnym dniu
Który rozwieje nas w pył
Niech inni mówią co chcą
Ja żyję jedną z tamtych chwil

Nie chce mi się wierzyć, że to sen
Że to nigdy nie zdarzyło się
Pamiętam każdy szczegół
Chcę upić się wspomnieniami
Twoich drżących rąk
Czy to naprawdę tylko śniło mi się?

Choć rok minął już
Ja wciąż słyszę Twój głos
I szept snów
Że wtedy byłeś tylko mój
Aż na zatracenia kres
Tylko mój…

Błagam Cię wciąż
O jeden ciepły gest
Połóż jeszcze raz Swoją dłoń
Na rozognionej skórze
Bo świat przestał istnieć
Gdy tak blisko byłeś Ty

I każdy oddech Twój
Omamiał całą mnie
Prowadząc na krańce zatracenia
I w takt muzyki…

______________________________________

"Lekko" przydługawe i mało profesjonalne, ale i tak go kocham (wiersz rzecz jaśniutka Wink )[/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Biedroneczka dnia Pią 23:25, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martynka
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 532
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: Kocia Chatka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:56, 01 Gru 2009    Temat postu:

Wzruszające... :*

Ach, te rocznice... Dla mnie 27 listopada tego roku również był szczególnym dniem, nie rocznicą, ale iluś-miesięcznicą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Biedroneczka
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z działu filozofii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:00, 07 Lut 2010    Temat postu:

Dzięki Martynko Smile
Opowiadanie, które napisałam dawno temu, prawdopodobnie w maju. Opisuje pewną wycieczkę do Warszawy. Oparte na faktach, imiona zmienione.

Opowiadanie bez tytułu

"Niepoznany… wciąż najpiękniejszy z oceanów,
Nieprzeżyte… najpiękniejsze dni Nasze,
A te słowa, słowa najpiękniejsze…
niewypowiedziane…”
[autor nieznany]

1. A droga wiła się wciąż

Autokar kołysał się nerwowo na wyboistej drodze i pomrukiwał ponuro kiedy tylko trzeba było zahamować. Głowa obiła mi się o szybę i machinalnie podniosłam się ponad siedzenia. Znów usnęłam, a cały autobus bawił się w najlepsze. Cztery godziny snu i pobudka o trzeciej trzydzieści w nocy to stanowczo ponad moje siły. O piątej mieliśmy stawić się na zbiórce pod gimnazjum, tam dała nam w kość jeszcze temperatura i nawet ciągłe gadanie i przestępowanie z nogi na nogę nie pomogło.
- Usnęło się? - usłyszałam nad sobą głos Pauliny. Popatrzyłam na nią i uśmiechnęłam się zaspana.
- Tak jakby.
- Nie tobie jednej - powiedziała wstając i kiwnęła głową pokazując mi unoszącą się pod wpływem oddechu zasłonkę. Rzuciła mi wymowne spojrzenie i przeszła na przód autokaru.
Zrezygnowana oparłam głowę o szybę i starałam się znów zasnąć. Natrętne myśli to uniemożliwiały. Chciałam zagadać, ta wycieczka to była moja szansa, moja jedyna szansa na w pełni swobodną rozmowę. Jak jednak mogłabym mu przerwać tak słodki sen? Miałabym wyrzuty sumienia do końca życia.
Kolejne zabudowania przesuwały się za oknami, zmieniający tylko nieznacznie dobrze już znany krajobraz. Takie same szare domy, takie same bure ulice, zielone drzewa, nijacy, zabiegani ludzie, monotonnie warkoczące samochody. Nic ciekawego, nic nowego, nic co mogłoby zwrócić uwagę znudzonego ucznia.
Jeszcze raz spróbowałam usnąć, tym razem przed oparciem się o szybę podłożyłam rękę pod głowę. Zamknęłam oczy, a drugą ręką odgarnęłam grzywkę. Koło mnie usiadła Weronika i zaczęła grzebać w torbie. Zdawało mi się, że wbrew sobie odbieram miliony bodźców z otoczenia i to w chwili, gdy tak bardzo pragnęłam pogrążyć się we śnie. Po kilku minutach wyciszona zasnęłam.
***
- Idziesz na parking?
Zuzanna potrząsała mną próbując obudzić. Leniwie przeciągnęłam się, a że mając mało miejsca na tego typu wygibasy koniec końców uderzyłam się w nadgarstek.
- Auć - jęknęłam - co ty tam mówiłaś?
- Pytam się, czy idziesz na parking?
- Jaki parking?
- Od pięciu minut stoimy na parkingu, a ja próbuję cię dobudzić. Idziesz? - tłumaczyła najspokojniej jak mogła i teatralnym gestem ręki zaprosiła mnie do wyjścia.
- Nie, wiesz muszę dojść do siebie, trochę mnie wytrzepało i mam chaaaaaaaoos… pod kopułą - zaśmiałam się ziewając.
- Jak chcesz. A i będziemy tu jakieś piętnaście minut - rzuciła i wyszła z autokaru.
Oparłam się o siedzenie i zamknęłam oczy. W myślach jeszcze miałam dźwięk dzwoniącej szyby i pomruki samochodów. Żołądek podskoczył mi do gardła, a głowa zaczęła boleć. Przyłożyłam zimną dłoń do czoła. Natychmiastowa ulga.
- Głowa cię boli? - zapytał Daniel siadając koło mnie.
Spojrzałam na jego misiowatą twarz, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Tak. Myślałam, że lepiej zniosę podróż.
- Ale nie masz zamiaru wymiotować?
- Nie - roześmiałam się - Na razie nie. Czemu pytasz? Aż tak źle wyglądam?
- Nie, ale gdybyś chciała się już tak bardzo z nami podzielić tym co miałaś na śniadanie, to poczekaj jak ruszymy. Dam alarm i zobaczysz jaki będzie teatr.
- Nie mam zamiaru dzielić się z nikim zawartością mojego żołądka. Poza tym nie jadłam śniadania. Masz coś od bólu głowy? Zapomniałam wziąć Apap z domu.
Daniel wstał i podszedł do plecaka
- Chodź - zawołał - no chyba, że nie masz siły.
Wstałam i dość niepewnym krokiem przeszłam przez autokar.
- No i? - ponaglałam go.
- Spokojnie. Umierasz, czy co?
- Już mi mało brakuje.
Daniel przetrząsnął całą torbę. Tabletki znalazł w najmniejszej kieszeni.
- Proszę. Masz czym popić?
- Jasne - odpowiedziałam i zaraz spojrzałam na siedzącego obok Huberta, który mając słuchawki w uszach drzemał i najwyraźniej nie obchodziło go to, co działo się wokół niego - Ten to ma dopiero sen. Żyje w ogóle?
- Chyba żyje, z trupem to bym nie chciał jechać - zażartował Daniel i usiadł na fotelu.
- O czym rozmawiacie? - zapytała Anusia siadając na siedzeniu przed chłopakami i odwracając się do nic przodem.
- O tym czy Hubert żyje, czy już z niego sztywniak - zaśmiałam się.
- Żyję i z ciekawością słucham co wy za głupoty wygadujecie - przemówił nasz “trup” otwierając jedno oko.
Uśmiechnęłam się do niego promiennie.
Czy aby nie za promiennie? - przemknęło mi przez myśl - A jeśli Anuśka, albo Daniel to zauważyli?
Nie zastanawiając się dłużej nad tym i wróciłam duchem do towarzystwa. W samą porę, bo Daniel postanowił dać upust swojej radości:
- Ty żyjesz!!! - wykrzyknął radośnie rzucając się na zdziwionego i szczerze wystraszonego Huberta - Tak się bałem, że już nigdy cię nie zobaczę żywego! Serce krajało mi się na kawałki! Co ja bym bez ciebie zrobił?!
Spojrzałam zdziwiona na przyjaciółkę, a potem obie spojrzałyśmy na histerycznie płaczącego kolegę. Daniel miał płacz na zawołanie, jestem bardzo ciekawa jak on to robi. Umiem wywołać kilka łez i to dopiero po kilku minutach, a on wylewał fontannę łez od tak.
Ostatnie minuty postoju nieubłaganie mijały więc Ania i nasz kochany komik wyszli jeszcze do sklepu. Zostałam sama ze śpioszkiem. Była to moja szansa. Wzięłam wodę z torby, wypiłam tabletki i wróciłam do Huberta.
- Eee, no, jak podróż? - wypaliłam idiotycznie i oblałam się rumieńcem.
- Spoko, ale kierowca mógłby mniej piracić. Jak tam głowa?
- Lepiej. Dostałam od Daniela tabletki, ale dalej mi troszkę szumi. - zrelacjonowałam zadowolona, że martwi go moje zdrowie. Serce mi podskakiwało. Miałam wrażenie, że cała płonę.
- Mnie też ta podróż męczy. Mogłaby się już skończyć.
- Tak, ale ty masz swoją muzykę, a ja tylko chrapanie Magdy - uśmiechnęłam się i z radością zobaczyłam, że on także się uśmiecha.
- I to, i to muzyka.
- Tak, w sumie nawet dość artystyczna - zapadła męcząca cisza - Cóż - zająknęłam się - Nie będę ci przeszkadzać. Miłej drzemki.
- Ta, jasne, dzięki i nawzajem - odpowiedział cicho i zniknął za zasłonką.
Wróciłam na miejsce i ciężko opadłam na siedzenie.
Jestem kretynką! - warknęłam na siebie w myślach - totalną kretynką!
- Chcesz chipsa? - zapytała Zuza siadając koło mnie, a ja pokręciłam przecząco głową.
- Jestem kretynką, tchórzem, idiotką - warczałam dalej nie oszczędzając siebie ani trochę - I do tego wyszłam na gbura! Ale jednak z nim rozmawiałam, udało mi się…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meggi
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 335
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:30, 10 Lut 2010    Temat postu:

Bardzo fajne opowiadanie i odkąd je przeczytałam, nie mogę doczekać się dalszego ciągu...Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Biedroneczka
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z działu filozofii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:50, 30 Lip 2011    Temat postu:

Gdybym się nie pochwaliła nie byłabym sobą:
II miejsce w I Ogólnopolskim Konkursie Literackim "HAŚKA" w kategorii esej lub inna forma prozatorska inspirowana myślą poetki (Haliny Poświatowskiej - mój dopisek):
„Żyj! Jesteś promieniem słońca schwytanym w barwę kwiatu”.
Propagandowe i widać, że przerabiane pod konkurs (bo w szufladzie leżało kilka tygodni), ale zawsze:

Czy można być promieniem słońca w życiu pełnym bólu?

Stała oparta o balustradę na moście i patrzyła nieobecnym wzrokiem w mętną wodę. Było kwietniowe popołudnie, około godziny piętnastej, a ona od niemal dwóch godzin powinna być w domu, zamiast stać i przyglądać się pływającym kaczkom. Jak na kwiecień słońce przygrzewało mocno i czuła jak po karku spływają jej krople potu. Nie zdjęła jednak rozpiętej kurtki, a odpięła jedynie dwa guziki bluzki tuż przy kołnierzyku. Coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że człowiek bardziej jest w stanie znieść wszystkie przeciwności jeśli spadną na niego za jednym razem, zamiast rozkruszać jego psychikę powoli, każdego dnia, jak chińska tortura. Owszem, na początku może się załamać, może być w szoku, ale była pewna, że potem podźwignąłby się jak Atlas, trzymając swój mały świat na barkach. Dużo trudniej jest, kiedy życie wyniszcza każdego dnia, powolutku, systematycznie. Codziennie potykała się na małych kamyczkach, upadała zdzierając kolana, aż doprowadziła to do takiego osłabienia, że nie mogła się podźwignąć i nic nie jest w stanie jej pomóc. Rozpadła się u podstaw. Zamknęła się w sobie, próbując zwalczyć problemy najpierw w swojej psychice, a dopiero później zamienić to w konkretne działanie. Nie wiedziała, że to jedynie pogłębi jej stan. Stała się mrukliwa, jeśli nie płakała, to kłóciła się ze wszystkimi. Najchętniej nie wychodziłaby z pokoju. Izolowała się tracąc kontakt z rzeczywistością. A to już prosta droga… No właśnie, do czego? Do takiej sytuacji, w jakiej znalazłam się teraz?
Jest zwykłą dziewczyną przedstawiającą idealny obraz średniej krajowej. Ma skończone siedemnaście lat i uczęszcza do małomiasteczkowego liceum. Nie jest pięknością, ale też, dzięki litościwy losie, nie straszy swoim wyglądem. Udaje jej się nawet zwrócić na siebie uwagę mijających ją na ulicy chłopaków. Nie ukrywa, schlebia jej to. Nie jest geniuszem, ale objawia talent w kierunku humanistycznym, język polski jest dla niej przyjemnością, a historię traktuje jako miłą igraszkę. Nie ma rodzeństwa, z czego bardzo się cieszy. Nie posiada też ani kota, ani psa, za to w oczku wodnym pływają ozdobne karpie. Mieszka na wsi, choć równie dobrze można by nazwać to przedmieściem. Rodzice zrobiliby dla niej wszystko. A jednak coś nie jest w porządku. Ktoś zmącił jej spokój wtedy, gdy była najmniej czujna.

Marzyła o tym, aby w końcu zostawili ją w spokoju. Nie miała ochoty, ani zamiaru dzielić się z nimi swoimi problemami. Leżała na szpitalnym łóżku, naciągając koc na głowę, a gorset ortopedyczny boleśnie wbijał się w jej bok. Czuła, jak po policzkach dalej płyną łzy, choć mocno zaciskała powieki. Nie mogła płakać, nie przy nich. Chciała zachować twarz. Walczyła wszystkimi możliwymi sposobami, ale ucisk w gardle i szczypanie oczu nie ustało. Ktoś próbował zdjąć koc z jej głowy i pogłaskać ją. Nerwowo machnęła ręką, jeszcze bardziej zaciskając dłonie na materiale. Fuknęła coś niezrozumiale i obróciła się na drugi bok. Niech zostawią ją w spokoju. Nigdy od nikogo nie potrzebowała pomocy i teraz też była zupełnie zbędna. Zawsze sama się podnosiła, bardziej lub mniej poobijana. A teraz? Teraz za bardzo się otworzyła i Agata dobitnie przypomniała jej, dlaczego sześć lat temu przestała ufać ludziom. Metalowe łóżko skrzypnęło i materac podniósł się minimalnie do góry. Ktoś powiedział jeszcze kilka słów pocieszenia i poszedł położyć się na swoim łóżku. Odetchnęła z ulgą. Nie potrzebowała ich przesłodzonych deklaracji, że wszystko będzie dobrze, ani próśb, żeby powiedziała, co się stało. Nie miały w sobie nic ze szczerości, wiedziała to. Były jedynie utartymi frazesami, którymi można czarować małe dzieci i naiwnych dorosłych. Nie była naiwna, dawno przestała taką być. Ale skoro nie był już tą naiwną dziewczynką sprzed sześciu lat, to dlaczego znów dała zapędzić się chorymi zagrywkami w ten stan? Siostra dyżurująca zgasiła światło i w sali świeciły jedynie wyświetlacze telefonów komórkowych. Teraz nie musiała się bać, że ktoś zobaczy jej łzy, choć i tak pochlipywanie zdradzi, że ciągle płacze. Sięgnęła po swoją komórkę, by zerknąć na wyświetlacz. Ręce jej drżały, znów nie umiała tego opanować.
Czuła się niemal jak Frida Kahlo. Była samotna, mimo obecności ludzi, którzy ją otaczali, ale pogodziła się z tym stanem. Szpital w jakimś stopniu wrósł w jej życie. Przyzwyczaiła się do tego miejsca, a nawet próbowała zaakceptować sytuację, w jakiej się znalazła. Wiedziała, że jeszcze tu wróci i nie buntowała się. Pogodziła się z tym, choć czasami miała wrażenie, że to nie dojrzałe podejście, a jedynie bezsilność i apatia. Widmo operacji dalej wisiało nad nią niczym wyrok i widziała, że to jest jej czas, kiedy musi walczyć o zdrowie. Tylko nie miała już siły. Ból dawał o sobie znać szczególnie w nocy, gdy leżała w gorsecie i nie mogła się ruszyć. Proste obrócenie się na drugi bok wymagało wysiłku i zaciskania zębów. Była niewolnicą, ale nie tylko własnego ciała, ale też psychiki, która każdego dnia odrzucała nadzieję na całkowite wyzdrowienie. Nie karmiła się już optymistycznymi obietnicami ordynatora. Po tylu latach wiedziała, że nigdy kręgosłup nie będzie w takim stanie, jak u zdrowej osoby. Może z czasem nauczy się z tym żyć? Może zaakceptuje się taką jaką jest? Pozbędzie się nawyku stawania przed lustrem i przyglądania się defektom swojego ciała? Do cierpienia już się przyzwyczaiła. Od sześciu lat ból informował ją o tym, że żyje. Inni potrzebują adrenaliny, aby się o tym przekonać, ona wstawała rano z łóżka i jeszcze nie do końca rozbudzona, po zdjęciu gorsetu, robiła skłony. To jej wystarczało. Kiedy przy pierwszym pochyleniu się ma wrażenie, że mięśnie pękają, a w kręgosłup wbijane są zimne, grube igły, wie, że wciąż istnieje.


Patrząc tak w mętną wodę i nie widząc dna rzeczki przemknęło, jej przez głowę, żeby skoczyć. Po prostu. Najpierw zacisnąć mocno ręce na balustradzie, nawet tak mocno żeby zbielały kostki. Potem przenieść ciężar ciała na jedną rękę i przełożyć nogę przez metalową barierkę. Przełożyć i dostawić do niej drugą nogę i po prostu mocno się odbić. Woda ją kusiła, czuła to. Nie mogła oderwać od niej wzroku i zastanawiała się jak daleko jest do dna. Czemu by tego nie skończyć? Po co się dalej męczyć? Dla jakiego celu i sztucznych idei? Tylko, że nie chciała się poddawać! Nie chciała być kolejną Weroniką, która postanowiła umrzeć. Bo nie chciała umierać! Chciała żyć, chodzić na spacery, na lody, jeździć na rowerze, siadać w ogródku na leżaku z książką w ręku i opalać się. Tylko nie miała na to siły, nie umiała znaleźć tej dawnej iskry pobudzającej do działania. Znalazła się w takim dziwnym stanie, kiedy człowiek ma siłę oddychać, ale nie ma siły, by żyć. A jeśli by tak skoczyć? Nie wierzyła ani w niebo, ani w piekło, nie uznawała żadnych wyższych bytów decydujących o życiu ludzi. Sama była panią swojego losu, który teraz rozpadał się w jej rękach, a ona - mimo nieograniczonej władzy - nie umiała nic z tym zrobić. Może to czas, by zwrócić się o pomoc do kogoś? Prychnęła, gardząc tą myślą. Sześć lat temu była sama, w lutym także była sama, nikogo nigdy nie prosiła o pomoc. Nie umiałaby.
Słońce grzało coraz mocniej, mimo popołudniowej pory, więc postanowiła w końcu zdjąć kurtkę. Otarła pot ze skroni i założyła rudy kosmyk za ucho. Paradoksalnie łatwiej jest się smucić w słoneczne dni. Nie można wtedy zwalić winy na pogodę, a kiedy pada deszcz ma wrażenie, że chandra spływa z niej jak krople po szybie. W dzień taki, jak ten potrafiła przypomnieć sobie, że rok temu wracając ze szkoły trzymała w ręce wafelek z trzema gałkami lodów, podśpiewywała ulubioną piosenkę. Potrafiła przypomnieć sobie dni, kiedy umiała cieszyć się z każdej mijającej chwili. Wyrzucała sobie, że teraz zatraciła tę zdolność. Zacisnęła jeszcze mocniej ręce na balustradzie. Tylko tchórzostwo trzymało ją przy życiu.


C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa_56
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1420
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wichrowe Wzgórza
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:13, 03 Sie 2011    Temat postu:

Cudowne! Wcale nie dziwię się, że to właśnie Ty, Biedroneczko otrzymałaś nagrodę i to w TAKIM konkursie. Czekam na ciąg dalszy, kochana!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasik
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 27 Cze 2011
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:22, 03 Sie 2011    Temat postu:

Lisa_56 napisał:
Cudowne! Wcale nie dziwię się, że to właśnie Ty, Biedroneczko otrzymałaś nagrodę i to w TAKIM konkursie. Czekam na ciąg dalszy, kochana!


Yhym Mr. Green


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Biedroneczka
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 18 Lut 2009
Posty: 435
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z działu filozofii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:57, 27 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję dziewczynki Mr. Green


Usłyszała za sobą szybkie kroki i poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Wzdrygnęła się i poczuła, że serce zaczyna bić niebezpiecznie mocno, a nogi mimowolnie uginają się.
- Co słychać? - rozpoznała za sobą znajomy głos.
Nie słyszała tego głosu od jesieni. Listopadowe spotkanie na ulicy było ostatnim aż do tej pory. Co prawda przyjechał do niej do szpitala, ale pech (a może szczęście?) chciał, że akurat wtedy była na rehabilitacji i gdy wróciła na oddział, jego już nie było. Nie znali się dobrze, ale jeśli ktoś kazałby jej wymienić ludzi, którym może powiedzieć o sobie wszystko, bez wahania wymieniłaby go jako jednego z tych, którzy mogą dostąpić wątpliwego zaszczytu poznania wszystkich jej tajemnic. Prawie wszystkich.
- Nic nowego. Właściwie całkiem dobrze. Powoli odkopuję się ze szpitalnych zaległości. A ty? Kiedy uratujesz polską reprezentację przed całkowitą kompromitacją?
Roześmiał się. Lubiła go tak przedrzeźniać. Wiedziała, że wracał z treningów, dobitnie świadczyła o tym przewieszona przez ramię sportowa torba, włosy w zupełnie nieokiełznanym stanie i kropelki potu, które nie mogły powstać w czasie kilkuminutowego, spokojnego marszu z hali.
- Na razie zadowolę się grą w szkolnym klubie, reprezentację będę ratował później.
- Nie masz zupełnie ambicji.
- Za to twoje są aż za duże.
Wiedział, że żartuje, jednak ta uwaga zakuła ją boleśnie. Ręce zaczęły się jej pocić i poczuła nieprzyjemny ucisk w żołądku. Mięśnie łydek zaczęły jej drżeć, po chwili także trzęsły się jej ręce. Głos uwiązł w gardle. Co się z nią działo? Czy przy nim też miała dostawać tego dziwnego lęku? Przecież znali się tyle lat! Nie wiedzieli o sobie wielu rzeczy, ale jednak bawili się i dorastali na jednym podwórku! Odchrząknęła.
- Jednak lepiej mieć duże ambicje, niż za małe.
- Najlepiej mieć takie na zrównoważonym, zdrowym poziomie.
- No tak - mruknęła, zagryzając dolną wargę.
Policzki paliły ją żywym ogniem. Miała wrażenie, że zemdleje. W tej chwili naprawdę miała ochotę skoczyć do rzeczki i już nie wypłynąć, a przynajmniej zapaść się cudowną siłą pod ziemię.
- Na pewno wszystko w porządku? - przypatrzył się jej badawczo swoimi brązowymi oczami.
- Tak - zapewniła.
Nie uwierzył jej, wiedziała to aż za dobrze. Zadrżał jej głos i to ją zdradziło, tak samo jak unikanie jego spojrzenia. Była na siebie jednocześnie wściekła i rozżalona. Zawsze idealnie ukrywała emocje, nie dopuszczając do sytuacji, by druga osoba rozpoznawała w jakim naprawdę jest stanie. Chyba uwierzyła, że skoro przez tak długi czas nosiła maskę, ta przylgnęła do niej na zawsze i już nie będzie musiała się kontrolować. Znów się myliła, po raz kolejny zdradziła samą siebie.
- W takim razie - zaczął schylając się i biorąc jej torbę - skoro wszystko jest w jak najlepszym porządku zapraszam do mnie na kawę.
Uśmiechnęła się, ale był to uśmiech wymuszony. Wiedziała, że czeka ją przesłuchanie. Nie nachalne, ale jednak w jakimś stopniu wyciągnie z niej powód takiego stanu, a przynajmniej czynniki, jakie na niego wpływają.

Ostatni raz była w jego pokoju niemal wieki temu i z zaskoczeniem stwierdziła, że wiele się zmieniło. Oczywiście ściany i meble dalej były wyklejone plakatami graczy Barcelony, na biurku poniewierały się notatki zapisane koślawym, męskim pismem, a na łóżku można było znaleźć wszystkie części jego garderoby, jednak pokój miał już męski charakter. Nie należał już do tego chłopaka z podblokowego boiska, który uparcie faulował ją w każdym meczu, a do mężczyzny, który niedługo uzyska pełnoletniość, a już teraz jest na tyle dorosły i odpowiedzialny, że mieszka w wielkim mieście i rozwija swoją piłkarską pasję. Usiadła na łóżku i położyła swoją torbę na podłodze koło biurka. Po chwili wszedł do swojego pokoju, niosąc dwa kubki z gorącą kawą.
- Proszę. A teraz - dodał, siadając na obrotowym krześle naprzeciwko niej - proszę mi ładnie opowiedzieć co się dzieje i - przerwał, patrząc na nią uważnie, wiedział, że ma ochotę wejść mu w słowo - nie mów, że “nic”, bo i tak w to nie uwierzę. Więc?
- Kiedy naprawdę nic się nie dzieje. Nie wiem, dlaczego sądzisz inaczej - próbowała iść w zaparte nawet jeśli pociągnęłoby to za sobą kłamstwo.
- Po pierwsze zawsze tryskałaś dobrym humorem, a teraz jesteś jak chodząca chmura gradowa, a do tego masz wygląd nieboszczyka na urlopie. Schudłaś i nie mów, że nie, bo to widać choćby po twarzy, masz podkrążone oczy, jesteś blada. Mam wymieniać dalej?
Nie musiał, wiedziała, że miał rację. Czasami miała wrażenie, że nie utrzymają jej własne nogi, a kolejne pary dżinsów, które miała w szafie wisiały na niej jak na wieszaku. Chudła w oczach, choć jadła normalnie, w normalnych ilościach. Stres udowadniał, co może z nią zrobić.
- Nie trzeba - burknęła upijając łyk kawy.
- Więc?
Zapadła niezręczna cisza. Zapędził ją w kozi róg i nie umiała z niego wybrnąć, nie chciała, najchętniej skuliłaby się i została w takiej pozycji. Na przekór całemu światu. Jak miała mu powiedzie o tym wszystkim w czasie jednej rozmowy? O tym, że o szpital zawaliła szkołę, a ambicja i presja jaką, czuła, zabijała ją każdego dnia, że bała się rozmawiać z ludźmi w obawie, jak ci ją odbiorą, że unikała spotkań, a najchętniej zamknęłaby się w czterech ścianach swojego pokoju, że przed każdym spotkaniem z mało znaną jej osobą dostawała prawie ataków paniki, że jeśli nie płakała całymi dniami, to kłóciła się ze wszystkimi, których napotkała na swojej drodze, że czuła się nic nie warta, że skończy w tej zabitej dechami mieścinie, nie spełniając swoich marzeń, które i tak umarły w lutym na szpitalnym łóżku. Nieznośna kulka w gardle nie pozwoliła jej mówić. Nie potrzebowała litości, ani pustych słów pocieszenia. Chciała tylko, aby ktoś w nią uwierzył, powiedział, że wygra. Zacisnęła mocno powieki, czując, że łzy napływają jej do oczu i objęła rękami ramiona.

C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joanna Anna
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 11 Gru 2010
Posty: 2230
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:02, 27 Sie 2011    Temat postu:

Biedroneczko, to jest bardzo dobre. Pisz dalej, nie mogę się doczekać, co było dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin