Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

A Tangled Web/W pajęczynie życia/Dzban ciotki Becky

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Powieści / Dzban ciotki Becky
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:13, 17 Lut 2009    Temat postu: A Tangled Web/W pajęczynie życia/Dzban ciotki Becky

W listopadzie 1927 roku Lucy Maud Montgomery pisała do Ephraima Webera:
"Wciąż mam nadzieję napisać książkę "dla dorosłych". Książkę ukazującą życie wielkich rodzin, wyspiarskich "klanów". Jestem związana z trzema z nich - Simpsonami, Macneillami i Montgomery'mi - i znam życie takich rodów od A do Z. Gdybym tylko potrafiła przenieść to życie na papier...Podstawową trudnością będzie kwestia zachowania równowagi między komedią a tragedią. Niestety, to strasznie łatwo przechylić szalę zbyt mocno w jedną lub w drugą stronę...Nie zniosłabym napisania jednostronnej książki. Wolałabym wcale jej nie napisać."

Ten bardzo mądry i pouczający fragment odnosi się oczywiście do książki A Tangled Web, która ukazała się drukiem w 1931 roku. Szczęśliwie, w powieści tej udało się uniknąć tego, czego pisarka najbardziej się obawiała. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że jest to dzieło zbyt smutne/wesołe/sentymentalne/romantyczne/nudne. To, co uderza w tej książce, to przede wszystkim właśnie różnorodność ciekawych wątków i bogactwo fantastycznie scharakteryzowanych postaci. Muszę się przyznać, że to moja ulubiona książka Lucy Maud Montgomery.

A na deser - uroczy komentarz odautorski a propos wplatania w świat fikcji powieściowej wydarzeń rzeczywistych:

"One paragraph in a very good review of A Tangled Web in this morning’s Globe made me very cross. It said I must have spent many hours talking to the old folks in P. E. Island, getting the incidents and roll sayings! God, must I put up with this?

There are just two anecdotes in The Tangled Web that I got from anybody. The rest is purely my own invention - incidents, dialogues and plots. G-r-r-r!"
(pamiętnik, zapis z dnia 10 października 1931)

+ wolne Aniulkowe tłumaczenie:
"Jeden akapit z bardzo dobrej recenzji "A Tangled Web" w porannym "The Globe" strasznie mnie dobił. Jest tam powiedziane, że musiałam spędzić wiele godzin na rozmowach ze starymi ludźmi z Wyspy Księcia Edwarda, by zebrać tyle wydarzeń i powiedzonek. Boże, czy ja muszę przez to przechodzić?

Jedynie dwie anegdotki w "The Tangled Web" są zaczerpnięte od kogoś. Reszta to tylko i wyłącznie moja własna inwencja twórcza - wydarzenia, dialogi, wątki. Wrrr!"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Skąd: w podróży
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:13, 01 Mar 2009    Temat postu:

Och, uwielbiam tą książkę! Very Happy Jest to jedna z moich najukochańszych powieści LMM, jeśli nie ulubiona! Ciągle do niej wracam, zawsze poprawia mi humor. Jest pełna humoru, ironii i specyficznego czaru, klimatu. Po prostu boska! Żadna inna książka nie wywołała na mojej twarzy tyle uśmiechu Smile
Kocham wprost wątek Donny i Piotra. Donna to czarująca bohaterka z charakterkiem, a niekiedy w obecności Wirginii przejawia się jej cynizm. Lubię takie cechy u ludzi. Uważam, że są o wiele ciekawsi niż milutkie osóbki. Po pierwszym przeczytaniu zakochałam się w Piotrze, ale już mi trochę przeszło Wink
Podobał mi się też wątek Joscelyn i Hugona, ta ich tajemnica i miłość. Ale czasem miałam wrażenie, iż Joscelyn bardziej kochała Drewniane Maszty niż męża...Ale w gruncie rzeczy uwielbiam obojga Laughing Niezależność i dumę Joscelyn i czułość i urok Hugona.
Co do wychwalanej przez wszystkich Gaję, czasem mnie irytowała. Znacznie bardziej wolę tą kokietkę, Nan. Nie jest tak bojaźliwa i naiwna jak Gaja. Wie czego chce, typowa łamaczka serc Cool
Szaleję za cudowną złośliwością ciotki Becky x) Jest rewelacyjna. Zwłaszcza moment kiedy wyznaje Crosby'emu miłość Very Happy świetny jest również Topielec, Lunatyk i wuj Pyszniak.

Kto nie czytał - gorąco polecam! Książka jest fenomenalna! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
leslie13
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 478
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łęczyca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:34, 03 Mar 2009    Temat postu:

Och niesamowita książka! Zupełnie inna niż pozostałe LMM. Pełna wątków, różnorodnych postaci. Wasi ulubieni bohaterowie? Moi: Gaja i Roger, Piotr i Donna, Małgorzata i mały Brian, ach jakże smutne było to dziecko. Tak strasznie mi było przykro jak Duncan Dark skręcił kark Świerszczykowi, jedynemu zwierzakowi którego mały kochał. Ale w końcu odnalazł szczęście. Wiecie co bardzo żałuję, że Becky tak szybko zmarła, bo bardzo ją polubiłam, mimo ciętego języka. Zastanawiałam się do kogo miał strafić dzban. Myślałam, że albo Becky każe rozbić dzban i każdemu wziąć po kawałeczku, albo sprzedać, ale było gdzieś wpomniane, że to było jedno nazwisko, więc sądzę, że to Lunatyk! Czemu? Bo Becky nie dałaby dzbana komuś normalnemu ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kordelia Shirley
Mieszkaniec Avonlea
Mieszkaniec Avonlea


Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Zielone Wzgórze
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:50, 11 Mar 2009    Temat postu:

Cytat:
Tak strasznie mi było przykro jak Duncan Dark skręcił kark Świerszczykowi, jedynemu zwierzakowi którego mały kochał

Płakałam i płacze cały czas jak dochodzę do tego momentu Crying or Very sad Wspaniała książka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wiki
Moderator


Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 2090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:00, 11 Mar 2009    Temat postu:

Ja myślę, że ciotka Becky mogła, napisać na tej kartce po prostu swoje nazwisko Wink
Skoro tak lubiła zaskakiwać krewnych Mr. Green

Co do bohaterów to lubię Małgorzatę i małego Briana, Gaję i Rogera, wuja Pyszniaka, Piotra i Donnę, Joscelyn i Hugona Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Wiki dnia Śro 23:01, 11 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:44, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Po raz setny czytam to arcydzieło. Mistrzostwo! Znam wątki na pamięć, doskonale wiem, jak się skończy dana historia, a mimo to czytam z błyszczącymi oczami i zachłannością, jaka towarzyszy czytaniu nowej książki. Po prostu wielbię, to mało powiedziane!

Jak zawsze śmieję się z żartów wuja Pipinka, jak zawsze przechodzi mnie dreszcz, gdy Człowiek Księżycowy wygłasza swoje uwagi, jak zawsze wzruszam się nad Joscelyn i Hughiem, jak zawsze płaczę nad Brainem i jego ukochanym kociakiem (płaczę? o nie, ja wylewam morze łez) i jak zawsze... och, mało czasu żeby wymieniać... po prostu czerpię niesamowitą przyjemność z tej lektury.

Arcydzieło!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Patt
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 604
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:28, 23 Wrz 2009    Temat postu:

Ja czytałam na wakacjach to arcydzieło, jak określiłaś Marigold. Hmm najbardziej podobała mi się rozmowa Lunatyka z Brainem o miłości. Żeby żyć trzeba kochać. Miałam ten cytat nawet opisie na forum.

Wspomnę o Gai, najpierw byłam wkurzona na Noela. Jak on tak mógł?! Najpierw wyznaje miłość jednej, a potem bez wiedzy narzeczonej udaje się na zabawy z tą całą Nan. Confused Opłacało się Rogerowi cierpliwie czekać. Oj tak. Byli sobie przeznaczeni. To mój ulubiony wątek w tej książce.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Patt dnia Śro 20:30, 23 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Heaven.
Przyjaciel Ani
Przyjaciel Ani


Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gąbin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:06, 03 Paź 2009    Temat postu:

Rewelacyjna książka, moja ulubiona powieść LMM (poza serią o Ani oczywiście ;DD) Uwielbiam jej wielowątkowość, uwielbiam ciotkę Becky i jej teksty ;D Potrafiła wyciągnąć jakąś sprawę sprzed dwudziestu lat, o której wszyscy chcieliby zapomnieć, i to było w niej najlepsze.

Mój ulubiony wątek? Historia Joscelyn i Hugona. Była taka romantyczna, taka tajemnicza... Wiedziałam, że się zejdą Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasika
Pani na Złotym Brzegu
Pani na Złotym Brzegu


Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:17, 06 Paź 2009    Temat postu:

Wspaniała książka. Czytałam ją niedawno po raz pierwszy, pokochałam ciotkę Becky i jej docinki oraz - nad życie, miłością prawdziwie platoniczną i niezrozumiałą - Lunatyka. Wydawało mi się także, że w pewnym sensie go rozumiem, chociaż teraz, patrząc z perspektywy, nie jestem do końca pewna...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Emeraldine
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 360
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z Warszawy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:24, 10 Maj 2010    Temat postu:

Książka bardzo mi się podobała. Na początku ciężko było rozeznać się dokładnie w tych Darkach i Penhallowach, ale potem poszło już gładko. Moje ulubione wątki to oczywiście historia Joscelyn i Hugona oraz Gai i Rogera. Ciekawe były też perypetie Piotra i Donny. Śmieszyły mnie te gwałtowne przejścia od miłości do nienawiści i na odwrót.
Wzruszył mnie wątek z małym Brianem. Żal mi było tego chłopca, a jak doszłam do momentu, że wuj skręcił kark Świerszczykowi to nie mogłam się powstrzymać od łez. Ja zawsze płaczę jak jakiemuś zwierzakowi dzieje się krzywda, a tym bardziej kotkom. Nie ważne czy o tym czytam w książkach czy oglądam w filmach, bajkach. Przy takich scenach zawsze się dokumentnie rozklejam.

(ps. wiele lat temu leciała taka bajka "Mikan pomarańczowy kot", pamiętacie może? W jednym z odcinków samochód potrącił czarnego kota, brata tego Mikana... myślałam, że się rozbeczę w głos, a starałam się zachować "oko szklane, twarz drewnianą", bo byłam wtedy w sanatorium i oprócz mnie w sali oglądało tę bajkę wiele dzieci. Nie chciałam wyjść na beksę, jednak zauważyłam, że nawet chłopcy ukradkiem ocierali oczy)

Jakie to szczęście, że Małgorzata zaopiekowała się Brianem. Scena, w której płakał nad grobem matki była bardzo przejmująca. Wyobraziłam sobie jak ja bym się poczuła na jego miejscu, gdybym była zupełnie sama na świecie i nie kochana przez nikogo...

Nie polubiłam Ptysia, Franka Darka, bezczelnej Nan i jeszcze kilku postaci. Nawet cioteczka Ale mnie trochę denerwowała.
Ponadto zauważyłam, że historia Małego Sama i Dużego Sama, którzy pokłócili się o figurkę pojawia się w innym zbiorku opowiadań L.M.M tylko nie pamiętam w którym.

Mój "Dzban ciotki Becky" wygląda tak:

Zastanawiałam się kto jest na okładce i doszłam do wniosku, że jest to Joycelyn a w tle stoi Hugon.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa_56
Ten, który zna Józefa
Ten, który zna Józefa


Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 1420
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wichrowe Wzgórza
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:07, 10 Maj 2010    Temat postu:

Emeraldine napisał:
Książka bardzo mi się podobała. Na początku ciężko było rozeznać się dokładnie w tych Darkach i Penhallowach, ale potem poszło już gładko.

Wzruszył mnie wątek z małym Brianem. Żal mi było tego chłopca, a jak doszłam do momentu, że wuj skręcił kark Świerszczykowi to nie mogłam się powstrzymać od łez. Ja zawsze płaczę jak jakiemuś zwierzakowi dzieje się krzywda, a tym bardziej kotkom. Nie ważne czy o tym czytam w książkach czy oglądam w filmach, bajkach. Przy takich scenach zawsze się dokumentnie rozklejam.


Jakie to szczęście, że Małgorzata zaopiekowała się Brianem. Scena, w której płakał nad grobem matki była bardzo przejmująca.



Oprócz tego co powyżej, dodam, że...
...najbardziej polubiłam Gaję, choć muszę przyznać czasami bywała wręcz żałosna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rosa
Stały Bywalec
Stały Bywalec


Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:51, 09 Mar 2011    Temat postu:

Ja jeszcze nie czytałam, ale mam ochotę Smile Z opisu Aniulki wynika, że akurat ta powieść jest niesamowita. Musze to sprawdzić Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
olena
Marzyciel
Marzyciel


Dołączył: 14 Kwi 2011
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:48, 30 Kwi 2011    Temat postu:

po Ani, jest to moja ulubiona książka Montgomery Smile
najbardziej lubię wątek Gay i Rogera - ach, uwielbiam tych mężczyzn z książek L.M.M. - zakochanych, wiernych i cierpliwie czekających na wybrankę, mimo wszelkich przeciwności. jaka szkoda, że w realnym życiu tacy nie istniejąWink
denerwuje mnie za to wątek z Joscelyn - no przepraszam, hiszpańska krew hiszpańską krwią, ale za bardzo to naciągane jednak...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Justyna7
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 06 Gru 2010
Posty: 381
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:56, 30 Kwi 2011    Temat postu:

Przeczytałam i mi się podobało, aczkolwiek się nie zachwycam Wink
Najbardziej polubiłam Gaję, a Nan to miałam ochotę rozszarpać jak jej "ukradła" Noela. Chociaż byłam na to przygotowana, bo od pierwszej wzmianki czułam, że to uczucie pomiędzy Gają a Noelem nie przetrwa, tylko bardziej spodziewałam się, że Noel umrze labo coś takiego. ;]
Pokochałam też małego Briana i miałam ochotę go przytulić za każdym razem kiedy o nim czytałam. Biedny chłopczyk, dobrze, że w końcu zaznał szczęścia.
No i nie mogę zapomnieć o Lunatyku, który dzięki jego małemu szaleństwu stal się jednym z moich ulubionych bohaterów Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Blossom
Uczeń Szkółki Niedzielnej
Uczeń Szkółki Niedzielnej


Dołączył: 16 Gru 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:20, 27 Gru 2012    Temat postu:

Przeczytałam jakiś czas temu, i owszem, podobało mi się, ale nie aż tak, żebym miała się zachwycać -- nie jest to moja ulubiona książka L.M.M. Na początku trudno było mi "ogarnąć" wszystkich tych Darków i Penhallowów, spamiętać, której postaci jaka historia dotyczy, ale podobała mi się wielowątkowość książki i to, że możemy w niej patrzeć z różnych perspektyw.

Oczywiście uwielbiam ciotkę Becky -- no jak można jej nie kochać, no jak? Jej docinki były urocze, i myślę, że rodzina w gruncie rzeczy lubiła spotkania u ciotki, bo cóż zabawniejszego, niż dowiadywać się o wstydliwych tajemnicach krewnych i patrzeć, jak sobie radzą z tym, że ich błędy z przeszłości są ponownie wyciągane na światło dzienne. Zdecydowanie nie chciałabym należeć do takiego klanu! Wiecznie skłócona grupka zazdrośników i plotkarzy, oto, czym są Darkowie i Penhallowowie, choć nie przeczę, że czytało się o nich przyjemnie Smile Byłam trochę zawiedziona, że nikt nie zaczął snuć misternych intryg, aby przejąć dzban. Spodziewałam się, że książka będzie opisem jednej wielkiej walki o to, kto zdobędzie rodzinną pamiątkę, nawet nie dla niej samej, ale po to, by dopiec krewnym, którzy będą musieli obejść się smakiem. I cóż? Jak się okazuje, wiodącym wątkiem "W pajęczynie życia" nie jest dzban ciotki Becky ani nawet wspomniana w tytule pajęczyna, lecz MIŁOŚĆ.

Mam wrażenie, że miłości jest w tej powieści trochę za dużo. Tak naprawdę, z romansem nie mają nic wspólnego tylko wątki Samów (tych od figurki) oraz Margaret i Briana, chociaż i tutaj nie do końca. Spodziewałam się powieści obyczajowej, o zwykłych ludziach w średnim wieku, a zwykli ludzie w średnim wieku na ogół nie przeżywają miłosnych perypetii. Nie zamierzam jednak krytykować książki za to, że jest tym, czym jest; no dobrze, Montgomery chciała miłości, więc ją napisała, a ja w sumie mogę uwierzyć, biorąc pod uwagę, że rodzina była duża. Więc faktycznie, takie rzeczy mogły się zdarzyć.

Wątkiem, którego nie lubiłam najbardziej, była burzliwa miłość Joscelyn i Hugha, czy raczej, Joscelyn i Treewoofe. Odniosłam wrażenie, że tej kobiecie bardziej zależało na domu niż na mężczyźnie, z którym miałaby tam mieszkać. Trudno jej zmierzyć się z myślą, że panią na Treewoofe mogłaby zostać inna kobieta, ale nie rozpacza, że inna kobieta być może stanie się małżonką Hugha. W ogóle to, że zakochała się w człowieku, z którym nigdy nie zamieniła ani słowa i że dla niego porzuciła świeżo poślubionego męża, wydaje się trochę naciągane. Przecież nie miała wtedy 15 lat, była dorosłą osobą, a nawet piętnastolatki postępują mądrzej i bardziej odpowiedzialnie niż ona wtedy. Wydaje mi się trochę nieprawdopodobne, by ktokolwiek tak szybko i tak łatwo poddał się fascynacji, by rzucił dla niej wszystko (z tego, co pamiętam, Joscelyn wiedziała, że Frank jej nie kocha i nic z tego nie będzie, ale i tak nie wahała się porzucić dla niego męża). Jeszcze bardziej denerwuje mnie to, że uzasadnienie psychologiczne sprowadza się do stwierdzenia, że w żyłach Joscelyn krążyła "hiszpańska krew". Hiszpańska krew być może może stanowić źródło problemów, ale przecież oprócz krwi ludzie mają coś takiego jak mózg, hm?
I Hugh, czekający na swą niewierną oblubienicę! Ach, Hugh, czemu tak łatwo jej wybaczyłeś? Bo tak naprawdę, mąż jest dla Joscelyn nagrodą pocieszenia; postanowiła wrócić dopiero, gdy zobaczyła, że wyśniony książę z bajki w rzeczywistości był brzydki i żałosny. Jej "nawrócenie" jest więc moim zdaniem nieprawdziwe, niepełne -- bo gdyby zobaczyła Franka przystojnym i bogatym, nie sądzę, by olśniło ją, że zawsze kochała tylko i wyłącznie Hugha, a wręcz przeciwnie, hodowałaby swoje marzenie dalej, a biedny mąż nadal wpatrywałby się w nią z utęsknieniem. Dziwię się, że kiedy Joscelyn zjawiła się w Treewoofe, Hugh nie robił jej żadnych wymówek, nie oskarżał o zdradę, nie wywołał awantury. Wybaczył jej bez zastanowienia. A trzy dni później spojrzenie Joscelyn spotkało się ze spojrzeniem wędrownego kaznodziei i moja ulubiona bohaterka ponownie oświadczyła mężowi, że bardzo jej przykro, ale nie może Wink

Gdzieś pośrodku mojego "lubienia" mieści się wątek Donny i Piotra. Trochę razi mnie, że zakochali się w sobie tak szybko, ale jeśli chodzi o resztę ich historii, jestem bardzo na tak. Och, ta scena, w której Piotr przyjeżdża samochodem po Donnę, by razem uciec i się pobrać, i nie zauważa, że ukochana długo na niego czekała, i że jest zziębnięta i zła, co doprowadza do straszliwej kłótni Smile W tym miejscu muszę napisać, że uwielbiam tragiczną-wdowę-wojenną Wirginię i Johna Topielca. Cudne postaci!

Lubiłam Gay i kochałam Nan -- zawsze czuję sympatię do takich bohaterek jak ona, zwłaszcza, gdy gnębią biedne, niewinne duszyczki. Podobało mi się, jak została opisana historia Gay; wzruszająco, ale bez patosu i egzaltacji. Rozklejałam się przy wzmiankach o dzbanie, do którego Gay wrzucała płatki róż, ilekroć przeżyła coś cudownego. Pamiętacie, jak zakopała go w dniu, w którym zgodziła się wyjść za Rogera? "Pogrzebała w nim całe swoje dzieciństwo i młodość, całe doznane w życiu szczęście. Nieważne, jakie życie czeka ją z Rogerem -- nie dosypie więcej płatków do wedgwoodowskiego dzbanuszka. Został poświęcony czemuś, co umarło".
Rogera też lubiłam. Do czasu. Wydawał się wspaniałym, porządnym mężczyzną, wiernym swej miłości pomimo świadomości, że prawdopodobnie nigdy nie doczeka się wzajemności. I nagle oświadcza się Gay, chociaż wie, że ona go nie kocha. Wie też, że Gay wie, że jeśli odrzuci jego propozycję, straci jego przyjaźń, która jest dla niej niemal wszystkim. Mówiąc krótko, dla mnie jest to szantaż emocjonalny. Czegoś takiego spodziewałabym się raczej po zaborczym Deanie Prieście, a nie dobrym Rogerze, a przecież nawet Dean nigdy nie przyparł Emilki do muru, oświadczając się, mimo że wiele razy wspominał o swojej miłości.
Ostatecznie Gay oczywiście dochodzi do wniosku, że nigdy nie kochała Noela, że do Rogera czuje dużo więcej, ale mnie niesmak pozostaje.

Wzruszały mnie losy Margaret, biednej starej panny, nadal marzącej o własnym domku; fascynował mnie i trochę przerażał Człowiek Księżycowy; czułam sympatię do wujka Pippina, Stuntona Grundy'ego i pewnie jeszcze masę osób pominęłam -- jak wspominałam, Darkowie i Penhallowowie to dosyć liczna rodzina. Nawiasem mówiąc, do dzisiaj nie otrząsnęłam się po przeczytaniu zdania: "W obrębie trzech pokoleń sześćdziesiąt osób z klanu Darków weszło w związek małżeński z takąż liczbą Penhallowów".

Jej, ten post wyszedł mi strasznie nieskładnie. No cóż!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Powieści / Dzban ciotki Becky Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin