Forum  Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Anna's Love Letters (1908)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Zbiory opowiadań oraz wiersze
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:27, 17 Lut 2009    Temat postu: Anna's Love Letters (1908)

Mała niespodzianka - z dedykacją dla Marigold, którą zawsze fascynowała kwestia tekstów Lucy Maud Montgomery, które nie zostały przetłumaczone na język polski.

Opowiadanie Anna's Love Letters jest interesującym tekstem, i to nie tylko dlatego, że główne postacie tego opowiadania to Anna Williams i Gilbert Murray. Powstało w 1908 roku; ukazało się w zbiorku Across the Miles: Tales of Correspondence

Autorką tłumaczenia jestem ja, choć oficjalnie deklaruję się raczej jako specjalistka od języków romańskich Smile Będę wdzięczna za wszelkie uwagi odnośnie tej próby "przekładu".
----------------------------------------------------------------------------------

Listy miłosne Anny

I

„Czy odpiszesz dziś w nocy na list Giberta, Anno?” Zapytała Alma Williams, wysoka blondynka o szarych oczach, stojąca w drzwiach spiżarni. Promienie słońca, odbijające się wyraźnie na tle ciemnych jodeł, wpadały przez okno, znajdujące się za dziewczyną, tworząc wokół jej kształtnej głowy aureolę, niczym wianek pierwiosnków.

Anna, ciemnowłosa, szczupła i energiczna, siedziała na brzegu stołu, leniwie huśtając stopę nad głową kota. Zanim odpowiedziała na pytanie, posłała Almie szelmowski uśmiech.

„Nie napiszę ani tej nocy, ani żadnej kolejnej”, powiedziała, wydymając swe pełne, czerwone wargi w charakterystyczny sposób, co sprawiło, że Alma zaczęła się bać. Gdy pojawiał się na jej twarzy ten grymas, oznaczało to, że Anna ma w głowie jakąś psotę.

„Co masz na myśli?” Zapytała Alma z niepokojem.

„Dokładnie to, co powiedziałam, kochanie”, odpowiedziała na pozór potulnie Anna. „Biedny Gilbert wyjechał, i nie mam zamiaru zawracać sobie nim głowy ani chwili dłużej. Był zabawny, gdy przebywał tu z nami, lecz na co komu kawaler odległy o dwa tysiące mil stąd, Almo?”

Alma była spokojna – pozornie. Nic by nie pomogło okazywanie Annie zniecierpliwienia.

„Anno, opowiadasz bzdury. Oczywiście, że odpowiesz na jego list. Właściwie jesteś z nim prawie zaręczona. Czyż nie dałaś mu tego jasno do zrozumienia w momencie, gdy wyjeżdżał?”

„Nie, nie, kochanie”, odparła Anna, potrząsając swą ciemną czupryną z miną, jakby tłumaczyła coś niemądremu dziecku. JA byłam tą, która zrozumiała. Gil zrozumiał ŹLE. Pomyślał, że naprawdę będę na niego czekać, aż zarobi dość pieniędzy by wrócić do domu i spłacić hipotekę. Pozwoliłam mu tak myśleć, by nie ranić jego uczuć . Ale teraz koniec ze starą miłością, a dla mnie – początek nowej”.

„Anno, nie wolno ci tak żartować!” wykrzyknęła Alma.

Ale obawiała się, że Anna nie żartuje. Anna zwykle nie żartowała, gdy mówiła tak nonszalanckim tonem.

„Chyba nie mówisz poważnie, że nie napiszesz wcale do Gilberta – przecież obiecałaś?”

Anna z gracją oparła łokcie o oparcie bujanego fotela i popatrzyła skromnie na Almę czarnymi oczyma.

„Dokładnie – to – mam – na – myśli” powiedziała powoli. „Nigdy nie zamierzałam poślubić Gilberta Murraya. To koniec i nie próbuj mnie besztać i skłaniać do zmiany decyzji, bo będzie to tylko strata czasu. Gilbert jest wyeliminowany na dobre, i teraz zamierzam się świetnie bawić z paroma innymi czarującymi młodzieńcami z Exeter”.

Anna ze zdecydowaniem kiwnęła głową, rzuciła Almie uśmiech, podniosła swojego kota i skierowała się ku wyjściu. Stojąc przy drzwiach obróciła się z dużym czarnym kotem, którego tuliła pod brodą, i powiedziała przekornie:

„Jeśli uważasz, że Gilbertowi będzie przykro, jeśli nie otrzyma odpowiedzi na swój list, możesz sama na niego odpowiedzieć, Almo. Oto on” – wyjęła list z kieszeni fartuszka i rzuciła go na krzesło. „Możesz go przeczytać, jeśli chcesz; to nie jest tak naprawdę list miłosny. Powiedziałam Gilbertowi, żeby nie pisał głupich listów. Chodź, kotku, muszę się przygotować do wyjścia na nabożeństwo. Mamy w Exeter nowego, miłego, młodego i przystojnego pastora, kotku, co sprawia, że nabożeństwa stały się zdecydowanie bardziej interesujące”.

Anna zamknęła drzwi, a jej kpiący śmiech burzył spokojną atmosferę nadciągającego zmierzchu. Alma podniosła list Gilberta Murraya i poszła do swojego pokoju. Chciało jej się płakać, jako że nie mogła potrząsnąć Anną i przemówić jej w ten sposób do rozsądku. Nawet gdyby mogła nią w tej chwili potrząsnąć, to tylko zwiększyłoby jej upór. Anna nie żartowała; Alma wiedziała o tym od początku, nawet jeśli po cichu miała nadzieję, że tak jest i wierzyła, że Annie przejdzie ochota do psot. Coś takiego zdarzyło się już raz, rok wcześniej, gdy porzuciła Gilberta na trzy miesiące i zaczęła flirtować z Charliem Moorem, doprowadzając odtrąconego młodzieńca do rozpaczy. Potem nagle pożałowała swego postępku i powróciła do niego. Alma pomyślała, że i ten kaprys jest czymś chwilowym, i zgodnie z naturalną koleją rzeczy Anna wkrótce okaże skruchę. Ale w międzyczasie wszystko może zostać zaprzepaszczone. Gilbert może jej nie wybaczyć po raz drugi.

Alma wiele by dała, by skłonić Annę do napisania do Gilberta, ale nakłanianie Annę do zrobienia czegokolwiek było najlepszym sposobem, by ją skutecznie do tego zniechęcić.
---------------------------------------------------
cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Paulina dnia Śro 14:55, 18 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:28, 18 Lut 2009    Temat postu:

Aniulko, jak mam Ci dziękować? Gdy tylko zobaczyłam tytuł tematu, oczy mi się zrobiły okrągłe z ciekawości! "Aniulko wpadła na jakiś trop!", pomyślałam i miałam rację! Very Happy
To niesamowite! Jest Anna, Gilbert, Charlie (czy to się może tłumaczy niekiedy jako Karol?)... Fascynujące! Dziękuję, Aniulko, za dedykację - doskonale mnie znasz! Smile Właśnie otwieram Internet, żeby pobuszować i może wyniuchać coś jeszcze. Aniulko, dziękuję, dziękuję!

Ach... czyż to nie jest fascynujące?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:09, 18 Lut 2009    Temat postu:

cz. II
-------------------------------------------------------------------------------------
Alma i Anna żyły samotnie na starej farmie Williamsów od śmierci ich matki, czyli od czterech lat. Gospodynie z Exeter uważały, że to całkiem stosowne, chociaż Alma, mimo swego poważnego usposobienia, miała zaledwie dwadzieścia cztery lata. Farmę oddano w dzierżawę, tak by Alma mogła zajmować się jedynie urzędem pocztowym, który postanowiła zatrzymać, i roztrzepaną pięknością – Anną.

Gospodarstwo Murray’ów przylegało do ich posiadłości. Gilbert Murray dorastał razem z Almą; byli przyjaciółmi, od kiedy sięgała pamięcią. Alma kochała Gilberta miłością, którą uważała za siostrzaną, i nikt z osób postronnych nie mógł wątpić w czystość tego uczucia, zwłaszcza od momentu, gdy zaczęła się starać ze wszystkich sił, by doszło do „zacieśnienia więzi” – jak to mówiły gosposie z Exeter – między Gilem a Anną, i była wyraźnie zachwycona faktem, że Gibert zakochał się w jej młodszej siostrze.

Na posiadłości Murray’ów ciążyła niewielka hipoteka, której starszy pan Murray nie był w stanie spłacić. Gilbert zdecydowanie dążył do zlikwidowania tego długu, i dlatego skierował swe myśli na wschód. Jego ojciec był aktywnym, czerstwym starcem, i w zupełności był w stanie poradzić sobie z zarządzaniem gospodarstwem pod nieobecność Gilberta. Aleksander Macnail wyruszył na zachód dwa lata wcześniej i dostał pracę przy budowie nowej linii kolejowej. Napisał do Gilberta, by ten również zdecydował się na wyjazd, obiecując mu mnóstwo ofert pracy i dobrą płacę. Gilbert pojechał, lecz przed wyjazdem poprosił Annę o rękę.

Były to pierwsze oświadczyny w życiu Anny, i poradziła sobie z nimi całkiem sprytnie, jak jej się wydawało. Powiedziała Gilbertowi, że musi poczekać do swojego następnego przyjazdu do domu, i wtedy podejmie ostateczną decyzję, a na razie, będą BARDZO dobrymi przyjaciółmi – jak powiedziała, rozkosznie się rumieniąc – i że może do niej pisać. Pocałowała go na pożegnanie, i Gilbert, uczciwy człowiek, czuł się całkowicie usatysfakcjonowany z takiego obrotu rzeczy. Jeśli dziewczyna z Exeter pozwalała na tak wiele, było to niemal równoznaczne z zaręczynami. Gilbert nigdy nie zdał sobie sprawy z tego, że Anna nie była taka, jak pozostałe dziewczęta z Exeter, ale postępowała według własnych zasad.

Alma usiadła przy oknie i wyjrzała przez nie na alejkę, przy której smukłe dzikie czereśnie brązowiały pod wpływem jesiennych chłodów. Jej usta były ściągnięte. Wiedziała, że coś musi zrobić. Ale co?

Alma sprzyjała temu małżeństwu całym sercem – z dwóch powodów. Po pierwsze, jeśli Anna wyjdzie za mąż za Gilberta, będzie blisko niej przez całe życie. Nie mogła znieść myśli, że pewnego dnia Anna może ją opuścić i zamieszkać gdzieś daleko. Po drugie, pragnęła tego małżeństwa, ponieważ Gilbert go pragnął. Zawsze, nawet w odległych czasach ich dziecięcych zabaw, że Gilbert powinien dostawać od życia dokładnie to, czego chciał. Zawsze odczuwała dziwną przyjemność, gdy mogła w jakiś sposób pomóc w spełnieniu jego marzeń.

Fałszywość Anny na pewno złamałaby mu serce, i Alma wzdrygnęła się na myśl o jego cierpieniu.

Była tylko jedna rzecz, którą mogła zrobić. Rzucona w rozdrażnieniu propozycja Anny padła na podatny grunt. Alma rozważyła wszelkie „za” i „przeciw” i postanowiła podjąć ryzyko. Podjęłaby i dziesięciokrotnie większe ryzyko, w nadziei, że podtrzyma w Gilbercie uczucia do Anny, do czasu gdy sama Anna przyjdzie po rozum do głowy.

Gdy zrobiło się już dość ciemno i Anna wyszła ze śpiewem na ustach, zdążając na nabożeństwo, Alma zapaliła lampkę, przeczytała list od Gilberta – i odpowiedziała na niego. Jej pismo było bardzo podobne do pisma Anny. Podpisała list „A. Williams”; w liście nie było dokładnie to, co ona mogłaby napisać do Gilberta, ale wiedziała, że Gilbert będzie sądził, że Anna to napisała, i chciała, by właśnie tak myślał. Jeżeli Alma coś robiła, nigdy nie zatrzymywała się w połowie drogi. Początek wyszedł jej dość sztucznie, ale pomyślała, że Anna napisałaby list w tonie zdecydowanie przyjacielskim, pozwoliła ponieść się wyobraźni, w efekcie czego powstał wspaniały list od wiernej przyjaciółki. Gdy Gilbert czytał ten list kilka dni później, był zaskoczony, że Anna potrafiła pisać tak zabawnie i inteligentnie. Zawsze, z cichym żalem, myślał o niej jako o osobie stojącej pod tym względem zdecydowanie niżej od Almy, ale ten wspaniały list, tak dowcipny, a jednocześnie pełen rozsądku – i bujania w obłokach, był zdecydowanie listem od inteligentnej kobiety.

Minął rok, a Alma wciąż wysyłała listy do Gilberta, podpisując się „A. Williams”. Przestała się bać, że zostanie zdemaskowana, i pisała listy, znajdując w tym dziwną przyjemność. Początkowo obawiała się, że jej podstęp wyjdzie na jaw. Gdy przemycała listy, adresowane pismem Gilberta do panny Anny Williams i ukrywała je przed oczyma siostry, czuła się tak winna, jakby łamała za jednym zamachem wszystkie prawa na ziemi. Bez wątpienia, wiedziała, że pewnego dnia będzie musiała się przyznać Annie, gdy ta pożałuje swojej decyzji i postanowi napisać do Gilberta, lecz to było coś innego, niż gdyby jej tajemnica miała zostać odkryta przedwcześnie.

Ale Anna jak dotąd nie okazała najmniejszych oznak skruchy, choć Alma wypatrywała ich z niepokojem. Anna przeżywała najlepsze chwile swojego życia. Była uważana za najpiękniejszą pannę w okolicy, i szła do przodu jak burza, dokonując kolejnych podbojów, nie zważając na zazdrość i złamane serca, które zostawiała po sobie wszędzie.

Pewnej księżycowej nocy pojechała na przejażdżkę z Charliem Moorem ze Wschodniego Exeter – i wróciła, oznajmiając Almie, że właśnie się pobrali!

„Wiedziałam, że będziesz protestować, Almo, bo nie lubisz Charliego, więc postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce. To było również zdecydowanie bardziej romantyczne. Zawsze mówiłam, że nie wyjdę za mąż w żaden nudny, zwyczajny sposób. Musisz w tej chwili mi wybaczyć i być dla mnie miłą, Almo, ponieważ i tak z czasem musiałabyś to zaakceptować. Cóż, rzeczywiście wyglądasz na zaskoczoną!”
-----------------------------------------------------------------------------
cdn.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Paulina dnia Śro 23:10, 18 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:24, 18 Lut 2009    Temat postu:

Aniulko, wiesz, jak zbudować napięcie! Smile Tak się rozczytałam, a tu koniec... i to w takim momencie! Już nie mogę sie doczekać kolejnej części!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anna Paulina
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 316
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:47, 19 Lut 2009    Temat postu:

To nie ja buduję napięcie - to Lucy Maud Montgomery tak podzieliła swoje opowiadanie Smile
Trzecia część jest najkrótsza i dzieje się w niej stosunkowo niewiele, ale jest ważna dla dalszego rozwoju akcji.

-----------------------------------------------------------------------------------------
Annę zdumiała apatia, z którą Alma zaakceptowała zaistniałą sytuację. Prawda była taka, że Almę ogłuszyła pierwsza myśl, która przyszła jej do głowy, gdy usłyszała rewelacje Anny:

„Gilbert dowie się teraz o listach, i zacznie mną gardzić!”.

Nic innego, nawet fakt, iż Anna poślubiła gnuśnego Charliego Moora, nie wydawał się godny uwagi wobec tego odkrycia. Niczym koszmary dręczyły ją strach i wstyd; każdego ranka wzdrygała się na myśl, że w paczce z listami, która nadejdzie tego dnia, znajdzie list od zagniewanego i zdumionego Gilberta. Na pewno wkrótce usłyszy o ślubie Anny; przeczyta tę informację w liście z domu, albo ktoś inny z Exeter mu o tym napisze. Alma niemal pochorowała się ze zmartwienia na myśl o problemach, które zaczęły się przed nią piętrzyć.

Gdy przyszedł list od Gilberta, odłożyła go na cały dzień, i dopiero wieczorem zebrała się na odwagę, by go otworzyć. Ale przecież ten list nie był groźny; Gilbert mógł jeszcze nie słyszeć o zamążpójściu Anny. Alma początkowo postanowiła nie odpisywać na ten list, ale palce ją zdradziły i wręcz zmusiły, by to uczyniła. Ponieważ Anna wyjechała, samotność stała się nie do zniesienia. Zdała sobie sprawę, ile znaczyło dla niej listy Gilberta, nawet jeśli były pisane do innej kobiety. Pomyślała, że jej życie byłoby całkiem znośne, gdyby mogła oczekiwać na listy od niego.

Przez sześć kolejnych tygodni nie nadszedł żaden list od Gilberta. Nagle przyszedł list, w którym Gilbert wyraził zaniepokojenie z powodu milczenia Anny, prosząc o wyjaśnienie; nie słyszał nic o ślubie. Pracował w odległym regionie, do którego nie dochodziły lokalne gazety. Oprócz matki, nie było nikogo w Exeter, z kim utrzymywałby korespondencję, a ta, nie wiedząc o jego przywiązaniu do Anny, zapomniała mu wspomnieć o jej zamążpójściu.

Korespondencja powróciła do swego dawnego rytmu. Zafrasowany wyraz twarzy Almy, który mieszkańcy Exeter przypisywali zmartwieniom z powodu Anny, zniknął. Alma nie czuła się wcale samotna, i nawet wyrzucała sobie, że jest nieczuła, bo zbytnio nie tęskni za Anną. Ponadto, ze zgorszeniem i z niemałą konsternacją stwierdziła, odkryła, że odczuwa dziwną ulgę na myśl o tym, że teraz Gilbert nie będzie już mógł poślubić Anny! Nie mogła tego zrozumieć. Wszak przez wiele lat było to jej największe marzenie? Dlaczego teraz zaczęła odczuwać dziwną radość wiedząc, że nie zostanie ono spełnione? Alma doszła do przekonania, że jej moralność i zdrowie psychiczne muszą być mocno skrzywione. Być może, myślała żałośnie, to odwrócenie właściwych uczuć było karą za oszustwo, którego się dopuściła. Popełniła przestępstwo z premedytacją, i teraz dobro nie ma już do niej przystępu, a wszelkie porywy jej serca zostały splamione przez zło. Przez wiele nocy Alma płakała przed zaśnięciem, ale mimo tego kontynuowała korespondencję z Gilbertem.

Przeszła zima, minęły wiosna i lato, a na zewnątrz życie Almy płynęło tak spokojnie, jak pory roku. Harmonię zakłócały jedynie nagłe wizyty Anny, która przyjeżdżała ze Wschodniego Exeter, szczycąc się swym świeżo osiągniętym stanem małżeńskim, „by rozerwać nieco Almę”. Alma, jak powiadali mieszkańcy Exeter, stawała się coraz bardziej nietowarzyska i nabierała nawyków staropanieńskich. Rzadko wybierała się z wizytą do sąsiadów. Przestała nawet odwiedzać panią Murray, by nie rozmawiać o Gilbercie, by przypadkiem nie usłyszeć, że wraca do domu. Przyjazd Gilberta do domu był koszmarem, który zatruwał wszystkie myśli biednej Almy.
--------------------------------------------------------------------------------------
cdn.

---------------------------------------------------------------------------------------------
EDIT: część IV - ostatnia:

Pewnego październikowego dnia, dwa lata po wyjeździe Gilberta, Alma, stojąc w oknie, odbijającym blask złocistych klonów, spojrzała w dół alejki i ujrzała Gilberta, pnącego się w górę ścieżki! Przyjechał bez uprzedzenia. W ostatnim liście, sprzed trzech tygodni, nic nie pisał o powrocie! Mimo to przybył, a wraz z nim – to, czego Alma najbardziej się obawiała.

Była bardzo spokojna. Teraz, gdy najgorsze nadeszło, poczuła w sobie siłę na spotkanie z nim. Powie prawdę Gilbertowi, on wyjedzie w gniewie i nigdy jej tego nie wybaczy, ale przecież na to zasłużyła. Gdy schodziła po schodach, jedyne, czym się naprawdę martwiła, był ból, który sprawi Gilbertowi wiadomość o niewierności Anny. Zobaczyła jego twarz, gdy przechodził pod jej oknem; była to beztroska twarz człowieka, który nie spodziewał się żadnych złych wieści. Pozostało jej tylko powiedzieć mu o wszystkim; z pewnością, pomyślała apatycznie, była to wystarczająca kara za to, co zrobiła.

Zatrzymała się z ręką na klamce zastanawiając się, co powiedzie, gdy Gilbert zapyta ją, dlaczego nie powiedziała mu o ślubie Anny – dlaczego wciąż go oszukiwała, gdy nie mogło to już dłużej niczemu służyć. Więc powie mu prawdę – że stało się tak, bo nie mogła znieść myśli o zakończeniu korespondencji. Będzie to upokarzające, ale to się nie liczy – teraz nic już się nie liczy. Otworzyła drzwi.

Gilbert stał na dużym, okrągłym kamieniu pod czerwonym klonem – wysoki, przystojny młody człowiek o opalonej twarzy i radosnych oczach. Wyjazd wyszedł mu na dobre. Alma w mgnieniu oka pomyślała, że nigdy nie sądziła, że Gilbert jest aż tak przystojny.

Otoczył ją ramieniem i pocałował w policzek, wyrażając szczerą radość na jej widok. Alma chłodno zaprosiła go do środka. Jej twarz była wciąż blada, ale w tajemniczy sposób malutkie miejsce na policzku, tam, gdzie dotknęły go usta Gilberta, rozkwitło na czerwono.

Gilbert podążył za nią do salonu i rozglądał się z niecierpliwością. „Kiedy przyjechałeś do domu?” zapytała powoli. „Nie wiedziałam, że spodziewają się twego powrotu”. „Stęskniłem się za domem i właśnie przyjechałem! Chciałem was wszystkich zaskoczyć!” odpowiedział ze śmiechem. „Przyjechałem parę minut temu. Poszedłem uściskać matkę, i oto jestem. Gdzie Anna?”

Wraz z tym pytaniem na głowę Almy zwaliło się poczucie winy za oszustwa ostatnich dwóch lat. Ale nawet się nie wzdrygnęła. Stanęła prosto przed nim, wysoka, jasna i blada, w czerwonawych promieniach, odbijających się od zrudziałych klonów, wpadających przez otwarte drzwi, które nadawały intensywny blask jej domowej sukni i dodawały soczystości złocistemu połyskowi jej włosów. Gilbert pomyślał, że Alma jest naprawdę urodziwą dziewczyną. Przez te dwa lata zmieniła się na korzyść. Jakie ma wspaniałe szare oczy! Zawsze po cichu marzył, by oczy Anny nie były tak smoliście czarne.

„Anny tu nie ma”, powiedziała Alma, „wyszła za mąż”.

„Wyszła za mąż!”

Gilbert usiadł gwałtownie na krześle i spojrzał na Almę z konsternacją.

„Wyszła za mąż rok temu”, dodała Alma spokojnie. „Poślubiła Charliego Moora ze Wschodniego Exeter, i od tego czasu tam mieszka”.

„Więc”, odparł Gilbert, kurczowo poszukując jakiegoś punktu zaczepienia, „dlaczego po ślubie wciąż pisała do mnie listy?”

„Nigdy do ciebie nie pisała. To ja pisałam te listy”.

Gilbert spojrzał na Almę z powątpiewaniem. Czy zwariowała? Było w niej coś dziwnego, jak teraz zauważył, gdy tak stała, wyprostowana, z tą dziwną czerwoną plamką na twarzy, tajemniczym ogniem w oczach i dziwną poświatą czerwonawego światła, okrywającego ją jak przeźroczysty płomień.

„Nie rozumiem” odparł bezradnie.

Stojąc wciąż w tym samym miejscu, Alma opowiedziała mu całą historię, tłumacząc wszystko, ale nie usprawiedliwiając się. Powiedziała to jasno i prosto, tak jak zawsze to sobie wyobrażała, gdy myślała o tej chwili. Jej pamięć pracowała jak automat, a język był posłuszny myślom. Wydawało się jej, że jest jakąś maszyną, mówiącą mechanicznie, podczas gdy jej dusza stała z boku i się przysłuchiwała.

Gdy skończyła, na około dziesięć sekund zapadła cisza. Almie wydawało się, że minęły całe godziny. Czy Gilbert obrzuci ją gniewnymi wyrzutami, czy po prostu z pogardą wstanie i wyjdzie? Była to najtragiczniejsza chwila w jej życiu, i musiała zebrać wszystkie siły, by jakoś ją przetrzymać.

„Cóż, w każdym razie, były to dobre listy”, powiedział w końcu Gilbert, „interesujące listy”, dodał, jakby po głębszym namyśle.

Było to tak sztuczne , że Alma zaczęła histerycznie chichotać i szlochać na przemian. Opadła na krzesło, stojące przy stole, zakryła twarz dłońmi, śmiejąc się i szlochając. Gilbert, nie chcąc jej krępować, wstał, podszedł do drzwi i stanął tyłem do niej, do czasu, aż odzyska panowanie nad sobą. Później obrócił się i spojrzał na nią sposób zdradzający lekkie zdziwienie.

Alma opuściła bezradnie ręce na kolana, jej oczy były spuszczone, łzy błyszczały na jej długich, jasnych rzęsach. Czuła na sobie jego spojrzenie.

„Czy kiedyś mi wybaczysz, Gilbercie?” zapytała skromnie.

„Nie wiem, czy jest tu dużo do wybaczenia” odpowiedział. „Ja również mam parę kwestii do wyjaśnienia, i skoro już przy tym jesteśmy, powinniśmy to zrobić teraz, by zakończyć tę sprawę. Dwa lata temu szczerze myślałem, że jestem zakochany w Annie – przynajmniej, gdy była ciągle przy mnie. Była ujmująca. Ale, w jakiś sposób, nawet wtedy, gdy znikała mi z oczu, moje uczucia do niej zdawały się przygasać. Chciałem, by była bardziej taka jak ty – spokojniejsza, wiesz, by nie próbowała przez cały czas błyszczeć. Gdy odchodziłem od niej dzień przed wyjazdem na Zachód, czułem się bardzo źle, bo wyglądała na bardzo zakochaną we mnie, ale to było na sześć tygodni przed tym zanim przyszedł jej – to znaczy twój…list. W między czasie myśli o niej niemal zupełnie mnie opuściły. Szczerze, wcale o niej zbyt wiele nie myślałem. I wtedy przyszedł list. To był wspaniały list. Nigdy nie myślałem, że Anna może napisać taki list, i cieszyłem się z niego jak dziecko. Listy przychodziły nadal, i zacząłem ich coraz bardziej wyglądać. Zakochałem się od nowa – w autorce tych listów. Myślałem, że była to Anna, ale skoro już wiem, że to byłaś ty, to znaczy, że zakochałem się w tobie, Almo. Myślałem, że Anna stała się bardziej kobieca, dojrzała, i dzięki temu mogła pisać tak wspaniałe listy. To dlatego przyjechałem do domu. Chciałem odnaleźć prawdziwą Annę, którą pokazały mi te listy, tak inną od dziewczyny, którą znałem wcześniej. Ja…ja się tego nie spodziewałem…Ale nie obchodzi mnie to, że Anna wyszła za mąż, skoro dziewczyna, która pisała do mnie te listy, wciąż jest panną. To ciebie kocham, Almo”.

Pochylił się, otoczył ją ramieniem i przytulił twarz do jej policzka. Czerwona plamka znikła zupełnie, ponieważ jej kolor rozpłynął się na całe oblicze młodej kobiety.

„Jeśli zostaniesz moją żoną, Almo, wybaczę ci wszystko” powiedział.

Nieśmiały uśmiech zakwitł na twarzy Almy.

„Zrobię wszystko, by otrzymać twe przebaczenie, Gilbercie”, odpowiedziała potulnie.
--------------------------THE END----------------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Anna Paulina dnia Pią 22:39, 20 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marigold
Bratnia dusza
Bratnia dusza


Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 469
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wyspa Księcia Edwarda :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:19, 22 Lut 2009    Temat postu:

Urocze opowiadanie! Smile Postać Almy jest zupełnie cudowna i aż trudno uwierzyć, że Anna to taka postrzelona dziewczyna! Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Twórczość LMM / Zbiory opowiadań oraz wiersze Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin